Jednak przed wyruszeniem w jakąkolwiek misje należy się przygotować, jak to często bywa w życiu druidzkim, zawsze ktoś musi chcieć Cię zabić, oczywiście w tym tomie słupek normy przeskoczył zakładaną ilość. Tych osób jeszcze tyle nie było. Ale życie druida ma też swoje plusy. W przypadku Atticusa można sobie skoczyć na piwo z Jezusem... taaa....Jednak czasami takie spotkania są bardzo dołujące. Atticus otrzymuje od Jezusa treść przepowiedni. Jednej z takich które nigdy się nie mylą. Wyprawa ma nieść za sobą wielkie konsekwencje
Razem z Leifem (wampirem/prawnikiem) i Gunnarem (wilkołakiem/wilkołakiem) Atticus wyrusza. Podróżując między krajami, trafia do miejsca, gdzie spotyka pozostałych członków wyprawy. Każda postać jest niesamowicie barwna i inna od innych. Na pierwszy rzut oka łączy ich tylko jedno...chęć śmierci Thora, jednak aby Atticus mógł zabrać ich dalej musiał dogłębnie ich poznać, oraz oni musieli poznać jego. Wiąże się to z pięcioma dogłębnie różnymi historiami przedstawionymi na łamach książki.
Książka praktycznie przez cały czas nie da się nudzić, dobitkiem do tego była sama bitwa z Thorem podczas której mój mózg za zaczytanymi oczami nie nadążał... Oczywiście jak zwykle cierpimy na niedosyt Oberona (psa Atticusa) którego przezabawne rozmowy z druidem są niesamowicie dobrym punktem bawiącym czytelnika, aż się od nich uśmiech na twarz wylewa.
Moja Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz