niedziela, 7 lipca 2013

Kroniki Żelaznego Druida: Między Młoterm a Piorunem

Atticus w akcji! Pierwszy raz akcja przenosi się poza granice Arizony. Atticus ma dwie misje, obydwie równie beznadziejne i nierealne. Pierwsza z nich to zdobycie złotego jabłka z Asgardu. Do kraju bogów Nordyckich dostaję się po pniu drzewa Yggrdrasil wielką jak betoniarka wiewiórką....taaa...W każdym razie udaje mu się ta misja. Druga jest troszeczkę gorsza. Jej cel to...pewna śmierć.


Jednak przed wyruszeniem w jakąkolwiek misje należy się przygotować, jak to często bywa w życiu druidzkim, zawsze ktoś musi chcieć Cię zabić, oczywiście w tym tomie słupek normy przeskoczył zakładaną ilość. Tych osób jeszcze tyle nie było. Ale życie druida ma też swoje plusy. W przypadku Atticusa można sobie skoczyć na piwo z Jezusem... taaa....Jednak czasami takie spotkania są bardzo dołujące. Atticus otrzymuje od Jezusa treść przepowiedni. Jednej z takich które nigdy się nie mylą. Wyprawa ma nieść za sobą wielkie konsekwencje

Razem z Leifem (wampirem/prawnikiem) i Gunnarem (wilkołakiem/wilkołakiem) Atticus wyrusza.  Podróżując między krajami, trafia do miejsca, gdzie spotyka pozostałych członków wyprawy. Każda postać jest niesamowicie barwna i inna od innych. Na pierwszy rzut oka łączy ich tylko jedno...chęć śmierci Thora, jednak aby Atticus mógł zabrać ich dalej musiał dogłębnie ich poznać, oraz oni musieli poznać jego. Wiąże się to z pięcioma dogłębnie różnymi historiami przedstawionymi na łamach książki.

Wszystkie historie są kompletnie różne, jednak ponownie łączy ich jedno - morał, oraz powód wielkiej chęci zabicia Thora. Niektóre z nich autor przedstawił banalnie i generalnie nudziły, jednak największą przyjemność sprawiła jedna z nich... Historia Leifa. Ona nadała światło dzienne tej tajemniczej postaci, która przetaczała się przez losy druida od samego początku. W końcu mogliśmy zgłębić historie Leifa, uważaną przez większość czytelników za najciekawszą. Jednak moją uwagę przykuła inna historia. Ta Gunnara. Podczas poprzednich historii mieliśmy niewiele do czynienia z Gunnarem, który jest Alphą watahy z Tempe. Jego historia przykuła najbardziej moją uwagę, ponieważ, o ile wokół Leifa kręci się jeszczę rąbek tajemnicy, o tyle o Gunnarze wiemy wszystko.

Książka praktycznie przez cały czas nie da się nudzić, dobitkiem do tego była sama bitwa z Thorem podczas której mój mózg za zaczytanymi oczami nie nadążał... Oczywiście jak zwykle cierpimy na niedosyt Oberona (psa Atticusa) którego przezabawne rozmowy z druidem są niesamowicie dobrym punktem bawiącym czytelnika, aż się od nich uśmiech na twarz wylewa.

Moja Ocena: 8/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz